środa, 24 października 2012

Niespodzianka

Lubicie niespodzianki? Ha! Kto ich nie lubi... :) Ja też uwielbiam, ale tylko te MIŁE. Niestety odkąd zaczęłam czytać składy produktów żywnościowych co chwila przecieram oczy ze zdumienia i dziwię się co też można w żywności odnaleźć.

Nie lubię więc słodkich niepodzianek. I wcale nie mam tu na myśli pudełka pralinek albo innych pyszności. Chodzi mi o cukier ukryty...

Są produkty, które cukier mają, a nawet mieć powinny. Nie czepiam się  więc cukierków, lodów, czekoladek itp. Bardziej interesują mnie przypadki, w których producent sprytnie upakował cukier, a my, konsumenci nie zdajemy sobie nawet  sprawy gdzie można znaleźc niezłe pokłady pustych kalorii.
Bo, np taki ketchup? przecież on jest z pomidorów! Ale żeby zabić kwaśny ich smak dodaje sie sporych ilości cukru! Podalam pierwszy z brzegu przyklad, ale jest naprawde wiele produktów,  w ktorych obecnosc cukru stanowi niemale zaskoczenie.
Ograniczenie spozycia cukru nie jest wiec wcale takie proste, skoro na każdym kroku czekaja na nas pułapki w postaci cukrów dodanych do żywności.

Obecnie istnieje także bardzo wiele substancji słodzacych. Rzadko kiedy na etykiecie widnieje wiec samo slowo CUKIER odnoszące sie do substancji słodkiej użytej w recepturze. Przecietny konsument nie potrafi ich więc nawet zidentyfikowac!

Jedyny sposób to zapoznanie się jakie typy cukru można znaleźć na etykietach:
  • jesli napisane że cukier- na pewno jest to cukier :) nieważne jaki, najgorzej jeśli wymieniany jest jako pierwszy w składzie, wtedy jest go najwięcej spośród innych komponentów
  • wszystko co konczy się na "-oza" to również jest cukier 
  • słód, ekstrakt słodowy
  • miód,
  • syrop kukurydziany, klonowy, z trzciny cukrowej  
  • melasa,
  • maltodekstryna
W przemysle żywnościowym używa się również  słodziki o bardzo wysokiej intensywności słodzenia, należą do nich m. in. ksylitol, mannitol, aspartam. 

Cukry dodane znajdują się nie tylko w słodkich przekąskach ale również w napojach, produktach wysoko przetworzonych i daniach gotowych. Dodawane są głównie dla wzmocnienia smaku. Należy jednak mieć na uwadze, że nie wszystkie produkty zawierające cukry dodane charakteryzują się smakiem słodkim [ np. wspomniany wcześniej ketchup].

Dlatego zawsze czytajmy składy produktów. 
Szczególną uwagę zwróćmy na
  • ciasteczka i batoniki
  • soki, napoje, nektary
  • dżemy, marmolady
  • galaretki
  • gotowe produkty śniadaniowe [ budynie, płatki, puddingi ryżowe]
  • syropy, te do picia, jak i pełniące rolę polewy np. do naleśników
  • sosy i dressingi do sałatek
  • jogurty, musy i smakowe deserki
Lista produktów jest naprawdę spora i są to artykuły spożywane praktycznie codziennie przez większość z nas. Sporadyczna konsumpcja cukrów dodanych z pewnością nam nie zaszkodzi, ale za to regularne dostarczanie organizmowi pustych kalorii na zdrowie nam za pewne nie wyjdzie...


niedziela, 14 października 2012

co na kanapki

Dzisiaj zajmiemy się sprawą kanapek. Większość z nas zajada je codziennie, czy to na sniadanie, przegryzkę lub też jako element kolacji. 

Często zastanawiamy się co na ten chlebek czy bułę położyć. I  niejednokrotnie ląduje tam kawałek wędlinki- padlinki :) I o tym dzisiaj chciałam się powymądrzać. 




Czesy, kiedy pólki sklepowe wyglądały mniej więcej tak:


dawno już minęły.

Obecnie jest tyle rodzajów wędlin i kiełbas, że trudno się w tym wszystkim połapać. Nieraz nie wiadomo już co kupować. Ja Wam chcę trochę podpowiedzieć, po co warto sięgać i dlaczego. 






Podstawową zasadą podczas zakupów powinna być myśl by wybierać mięso z jednego kawałka mięśnia. Co to znaczy? Ano zatrzymujemy się dłużej przy nazwach takich jak: szynka, polędwica, pierś z indyka/ kurczaka itp. Dlaczego to takie ważne? Bo jest to tylko jedna część mięcha wycięta z półtuszy  świnki lub krówki czy też tuszki kurczaka i poddana obróbce. Wiadomo, że zawsze będą dodane jakieś ulepszacze, konserwanty, i inne dodatki, ale na pewno będzie ich tam mniejsza ilość niż w kiełbasach drobnorozdrobnionych. Zapamiętajcie- im bardziej rozdrobniona kiełbasa, tym więcej da się do niej upchać rzeczy udających mięsko: tłuszczu, skrobi i innego badziewia. Pomyślcie sobie- gdy przekroimy szyneczkę to co widzimy- śliczne różowe mięsko. A przekrójmy jakąś wędlinę typu mielonka...ujrzymy nie wiadomo co.  Bardzo łatwo jest więc oszukać konsumenta w kiełbasie gdzie wszystkie składniki są ze sobą mielone przez obróbką cieplną. Można wtedy mięso zastąpić np. dodatkiem skrobiowym,  dodać do tego trochę tłuszczu i sprawa załatwiona. Nadal będzie to wyglądało jak wyrób z mięsa, jednak w swoim składzie będzie go zawierało niewielkie ilości.Tak więc szukając gdzie jest najwięcej mięsa w mięsie na pewno nie zahaczajmy o półkę z parówkami, mortadelami, czy kiełbasami gorszymi gatunkowo. 

Z punktu widzenia dietetyki najlepsze jest mięso indycze, potem drób, wieprzowina a na koncu wołowina. Warto mieć to także na uwadze wybeierając się do mięsnego :) 

Pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia- pieniądze. Dobra wędlina kosztuje i to kosztuje nie mało. Nie ma co tu ukrywać, że zasada jest w tym przypadku jedna: im więcej dodatków zastępczych tym wędlina jest tańsza. A mając na uwadze, że kupując regularnie szyneczkę babuni, dziadunia, wujka Czesia czy też cioci kloci- zostawimy w kasie sklepowej niemałą sumkę. I aż korci by zakupić coś tańszego a zaoszczędzone złotówy wydac w drogerii za rogiem. Pomysł może i kuszący, ale czy korzystny dla naszego zdrowia? Ja myślę, że lepiej  kupic 5 plasterków lepszej wędliny, niż 10 tańszej. 

Na koniec podsuwam jeszcze szybciutko pomocne rozwiązanie- pędzimy do mięsnego, kupujemy np. karkóweczke, peklujemy ją po swojemu, wrzucamy do piekarnika i zapiekamy. Wyjdzie taniej i zdrowiej. W tym czasie można pomalować paznokcie, albo wziąć relaksującą kąpiel w domowym SPA :)

Tylko nie zapomnijcie później wyjąć tą karkówkę z piekarnika!;)





piątek, 5 października 2012

Suplementy

Jako, że sezon jesienny w pełni, atrakcyjność nasza wzrasta i stajemy się coraz bardziej pociągający. Nosem oczywiście. Producenci chusteczek higienicznych zacierają ręce,  a farmaceuci zakasują rękawy, bo muszą poradzić sobie z rzeszą klientów proszących o coś na wzmocnienie. W telewizji co chwila bloczek reklamowy a w nim scenka co kupic na przeziębienie.



Pędzimy więc do apteki i kupujemy co nam tam pani magister poleci.
Suplementy diety zajmują coraz większą powierzchnię sklepowych półek, sięgamy po nie nieraz bez zastanowienia.  Ale czy naprawdę wiemy co się w nich kryje?
Dużą popularnością na polskim rynku cieszą się preparaty zawierające w składzie naturalne antyoksydanty: witaminę C i rutynę.

Witamina C
·         Należy do naturalnych antyoksydantów
·         Działa aktywizująca na układ immunologiczny
·         Zapobiega infekcjom
·         Wpływa na wytwarzanie kolagenu

Rutyna:
·         Jest naturalnym antyoksydantem
·         Ma działanie przeciwwirusowe
·         Jest substancją przeciwzapalną
·         Obniża ciśnienie
·         Wzmacnia naczynia krwionośne


Warto wiedzieć, że producenci suplementow diety w Wielkiej Brytanii i USA stosują tzw. over-formulation lub overages czyli umyślnie zwiększają zawartość substancji czynnej w stosunku do wartości deklarowanej. Czyli w  witaminie C jest jej więcej aniżeli można przeczytać na opakowaniu.  Takie postępowanie ma na celu zapobieganie stratom wynikającym z ewentualnego rozkładu substancji czynnej podczas przechowywania preparatu i ma zapewnić w momencie przyjmowania przez pacjenta/konsumenta zawartość substancji zgodną z deklaracją producenta .

W przypadku witaminy C zaleca się nadmiar nie większy niż 30% wartości deklarowanej.
W ubiegłym roku zostały przeprowadzone badania na suplementach diety dostępnych na polskim rynku, które  zawierają  wyżej wymienione substancje.


 
Została oznaczona zawartość witaminy C i rutyny w siedmiu suplementach diety i leku, a otrzymane wyniki porownano z wartościami deklarowanymi przez producentow. Okazało się, że tylko w jednym suplemencie zawartość witaminy C była zgodna z wartością deklarowaną na opakowaniu, trzy zawierały jej większe ilości  (112234%), a w pozostałych była ona zdecydowanie niższa (4067%) niż wynikało to z informacji na etykiecie. Z kolei zawartość rutyny była we wszystkich suplementach niższa (3480%) niż deklarowana przez producenta.

Jaki z tego wniosek? Nigdy tak naprawdę nie wiemy ile substancji czynnej przyjmujemy. Nie ma żadnej pewności, że producent zawarł deklarowaną ilość witaminy, jak również, że nie została ona utracona podczas przechowywania.

Czasami lepiej więc zapobiegać utracie odporności naturalnymi sposobami.
Ale o tym innym razem  :)

Żródło: B. Kupcewicz, E. Michalska, E. Budzisz.: Ocena zawartości witaminy C i rutyny w wybranych suplementach diety. Bromat. Chem. Toksykol. – XLIV, 2011, 1,  72–75

poniedziałek, 1 października 2012

Zajadanie stresu

Nie wiem, jak Wasze życie, ale moje jest wyjątkowo stresujące.

A to zaśpię, a to w pracy wkurzy mnie jakiś klient, a to na koncie znów zostaje za mało, lub nie zostaje w ogóle, a to włosy mi się nie chcą układać, a to mąż nie zauważy koloru nowego lakieru do paznokci i jeszcze zostawia pusty talerzyk w lodówce, zamiast włożyć do zmywarki.. że już o zmniejszonych w  praniu dżinsach, które jeszcze tydzień temu były dobre nie wspomnę...

Krótko mówiąc- całe życie pod górkę!

Są ludzie, którzy w stresie chudną, ja niestety do nich nie należę  i jak mnie cos stresuje to po prostu JEM. Jem dużo i sama nawet nie wiem, kiedy.


W liceum był to słonecznik pochłaniany paczka za paczką, na studiach, przed egzaminami padło na draże, potrafiłam późnym wieczorem lecieć po nie do sklepu, by tylko móc rozkoszować się smakiem kuleczek, potem były jeszcze [o zgrozo!] chipsy, a już w całkiem dorosłym życiu-wszystko co tylko wpadło mi w ręce.

No cóż, jedni z nerwów obgryzają paznokcie, inni palą papierosy a ja po prostu jem.

Na szczęście z tym walczę i podzielę się z Wami moimi sposobami:

- unikam przede wszystkim wszelkich przekąsek, po prostu nie chomikuję ich w domu, by w razie czego nie mieć łatwej przegryzki,

- staram się zawsze mieć w domu jabłko i marchewkę; tak uwiebiane przeze mnie chipsy chrupały i odreagowywały dzięki temu cały mój skumulowany stres, a teraz przynajmniej przełamuję go chrupiącą marchewką


 
- staram się nie dopuszczać do siebie złych myśli.

Kiedyś widząc swoje zdjecie ze szczuplejszych czasów wzdychałam, jaka to kiedyś byłam ładna i na pocieszenie jadłam czekoladę w myśl zasady "i tak już mi nic nie pomoże"; 

- nie mam w domu czekolady. Nie wiem, jak Wam, ale czekolada dla mnie to lek na całe zło. Kocham jej smak, gdy rozpływa się w moich ustach to od razu mi lepiej. Z resztą zawsze dostawałam czekoladę w nagrodę "za coś", więc mam też poczucie bezpieczeństwa i takiej błogości, gdy ją jem.

- gdy mi smutno, lub jestem zdenerwowana, staram się odreagować emocje w inny sposób. Biorę się np za sprzątanie, ale takie konkretne, np prasowanie nic tu nie da, ja musze wywalić wszystko z szafy i układać na nowo, szoruję wtedy na błysk podłogi albo wannę.  

- odreagowuję stres na moim mężczyźnie:) [ No cóż, nikt nie mówił, że będzie lekko... ] Albo mu się żalę i szlocham w ramię jaka to jestem nieszczęśliwa, aż mnie pocieszy i zrobi mi się lepiej, albo wywiezie gdzieś do lasu na spacer, pójdziemy na rower itd itp i wracamy dopiero jak mi przejdzie; -[to jednak dosyć ryzykowne, gdyż facet czasem w pierwszych chwilach mojej nerwówki wypala z iście męską prozpozycją "to może napijemy się browara?"]

- staram się zająć myśli czymś innym- ostatnio padło na naukę angielskiego, ale moze to być szydełkowanie, czytanie książki, surfowanie po internecie, zabawa z dzieckiem, telefon do przyjaciółki itd., cokolwiek co pozwoli skierować myśli na inne tory

-staram się zajać ręce czymś innym- przykładowo- malowanie paznokci, które jest dodatkowym atutem, gdyż jest szansa, że zanim wyschnie lakier, to złość już nam przejdzie;

-no i ostatecznie staram się przetłumaczyć sobie, że na pewne rzeczy nie mam wpływu, a na to co zjem -tak. Że nie warto zajadać stresu, bo problem sam się nie rozwiąże nawet jak zjem 3 tabliczki czekolady.

Trzeba ochłonąć, przemyśleć sprawy na spokojnie, może wypić filiżankę dobrej herbaty i przeczytać jakąś fajną książkę? Albo zrobić sobie wieczór dla urody w domowym SPA? 




 
Po prostu robić wszystko, by tylko nie zajadać stresu.