Dzisiaj zajmiemy się sprawą kanapek. Większość z nas zajada je codziennie, czy to na sniadanie, przegryzkę lub też jako element kolacji.
Często zastanawiamy się co na ten chlebek czy bułę położyć. I niejednokrotnie ląduje tam kawałek wędlinki- padlinki :) I o tym dzisiaj chciałam się powymądrzać.
Czesy, kiedy pólki sklepowe wyglądały mniej więcej tak:
dawno już minęły.
Obecnie jest tyle rodzajów wędlin i kiełbas, że trudno się w tym wszystkim połapać. Nieraz nie wiadomo już co kupować. Ja Wam chcę trochę podpowiedzieć, po co warto sięgać i dlaczego.
Podstawową zasadą podczas zakupów powinna być myśl by wybierać mięso z jednego kawałka mięśnia. Co to znaczy? Ano zatrzymujemy się dłużej przy nazwach takich jak: szynka, polędwica, pierś z indyka/ kurczaka itp. Dlaczego to takie ważne? Bo jest to tylko jedna część mięcha wycięta z półtuszy świnki lub krówki czy też tuszki kurczaka i poddana obróbce. Wiadomo, że zawsze będą dodane jakieś ulepszacze, konserwanty, i inne dodatki, ale na pewno będzie ich tam mniejsza ilość niż w kiełbasach drobnorozdrobnionych. Zapamiętajcie- im bardziej rozdrobniona kiełbasa, tym więcej da się do niej upchać rzeczy udających mięsko: tłuszczu, skrobi i innego badziewia. Pomyślcie sobie- gdy przekroimy szyneczkę to co widzimy- śliczne różowe mięsko. A przekrójmy jakąś wędlinę typu mielonka...ujrzymy nie wiadomo co. Bardzo łatwo jest więc oszukać konsumenta w kiełbasie gdzie wszystkie składniki są ze sobą mielone przez obróbką cieplną. Można wtedy mięso zastąpić np. dodatkiem skrobiowym, dodać do tego trochę tłuszczu i sprawa załatwiona. Nadal będzie to wyglądało jak wyrób z mięsa, jednak w swoim składzie będzie go zawierało niewielkie ilości.Tak więc szukając gdzie jest najwięcej mięsa w mięsie na pewno nie zahaczajmy o półkę z parówkami, mortadelami, czy kiełbasami gorszymi gatunkowo.
Z punktu widzenia dietetyki najlepsze jest mięso indycze, potem drób, wieprzowina a na koncu wołowina. Warto mieć to także na uwadze wybeierając się do mięsnego :)
Pozostaje jeszcze jedna ważna kwestia- pieniądze. Dobra wędlina kosztuje i to kosztuje nie mało. Nie ma co tu ukrywać, że zasada jest w tym przypadku jedna: im więcej dodatków zastępczych tym wędlina jest tańsza. A mając na uwadze, że kupując regularnie szyneczkę babuni, dziadunia, wujka Czesia czy też cioci kloci- zostawimy w kasie sklepowej niemałą sumkę. I aż korci by zakupić coś tańszego a zaoszczędzone złotówy wydac w drogerii za rogiem. Pomysł może i kuszący, ale czy korzystny dla naszego zdrowia? Ja myślę, że lepiej kupic 5 plasterków lepszej wędliny, niż 10 tańszej.
Na koniec podsuwam jeszcze szybciutko pomocne rozwiązanie- pędzimy do mięsnego, kupujemy np. karkóweczke, peklujemy ją po swojemu, wrzucamy do piekarnika i zapiekamy. Wyjdzie taniej i zdrowiej. W tym czasie można pomalować paznokcie, albo wziąć relaksującą kąpiel w domowym SPA :)
Tylko nie zapomnijcie później wyjąć tą karkówkę z piekarnika!;)
a losos w plastrach? pasta z makreli?
OdpowiedzUsuńPrawda, prawda, prawda ;) Ja tylko dodam, że najlepiej wybierać wędliny, które mają jasno napisane "100 g wędliny wyprodukowano z X ilości mięsa Y", a potem zerknąć na skład dalej. Jeśli są tam tylko przyprawy, sól i ewentualnie dym wędzarniczy + konserwant to mamy do czynienia z mięsem bez wypełniaczy. Gorzej z wędlinami, które mają w składach: białko sojowe, różnego rodzaju tłuszcze dodane, MOM czyli mięso z mechanicznego odmięśniania kości itp.
OdpowiedzUsuńbardzo fajny i przydatny post!
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o wędliny to nie kupuję. Sama kupuję kawałek schabu czy szynki robię marynatę i piekę w piekarniku :)
OdpowiedzUsuńW ogóle temat kanapke jest mega :D